Nigdy nie wytrzymuje w jednym miejscu zbyt dlugo. Minely dopiero dwa miesiace w Indonezji, a ja zdazylam przeprowadzic sie cztery razu. Pierwszy raz do asramy UNPAS z Polski. Drugi raz do kostu z asramy. Trzeci raz z kostu do Sukabumi. Czwarty raz z kostu do asramy. To znaczy czesc rzeczy mam w asramie, czyli zenskim akademiku mojej uczelni, a czesc wlasnie w Sukabumi.
Why Skabumi? Bo znalazlam tu robote. Male miasto oddalone na mapie o 2,5 godziny od Bandungu, a w rzeczywistosci jakies 5, ostatnio 11, bo droge naprawiaja, ale o tym innym razem.
Miasto istotnie niewielkie, ale w Cisaat, we wsi pod Sukabumi, istnieje jedyny wysoki budynek
w okolicy, w ktorym to miesci sie Nusa Putra College of Technology i tam siedzi sobie wygodnie
w fotelu nie robiac nic calymi dniami pewien Holender, ktory wymyslil, ze bedzie do tej szkoly przyciagal zagranicznych studentow, ktorzy beda prowadzic w owej szkole lekcje angielskiego. Taaaak, ja jestem jednym z tych studentow. Naiwna. Mialo byc jedzenie i transport za darmo, mialo byc spore kieszonkowe, mialo byc milo i schludnie, bez nerwow i z obietnicami rozwoju. Jedzenie
i transport nie jest za darmo, jest jedynie 1,5 mln rupii kieszonkowego, co nie wystarcza na jedzenie
i transport, jest milo i schludnie, ale z nerwami i bez obietnic rozwoju. Do tego w questhouse nie ma cieplej wody, a przeciez jest pora deszczowa, no i do tego moje lozko smierdzi staroscia. Ponadto po domu grasuje szczurek, chyba sie zadomowil na dobre, bo podobno zawsze byl i pewnie zawsze bedzie. Prowadze zajecia 5 razy w tygodniu po 7 godzin plus godzina oczekiwania na studentow, podczas ktorej ci chodza sie modlic do meczetu. Obiecalam sobie wytrzymac tu miesiac i juz odliczam dni do konca kontraktu.
A ponizej widok z biura Holendra, z 5 pietra budynku. W oddali Gunung Gede, czyli gruba gora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz