2/26/2015

Obalenie mitu o rajskiej Indonezji

Przestańcie mówić, że jesteście ze mnie dumni i pełni dla mnie podziwu, bo wyjechałam. W tym nie ma nic nadzwyczajnego. Przeciwnie, to jest nadzwyczajnie proste. Oficjalnie obalam mit: za granicą nie jest różowo. Jest tak samo szaro jak w naszym kraju, tylko że w innych dziedzinach. W Polsce jest mi fantastycznie, tak samo jak fantastycznie jest mi w Indonezji. W Polsce jest mi ciężko, tak samo jak ciężko jest mi w Indonezji.
Są lepsze dni i gorsze. To jest raj na obrazkach, ale zwykłe życie wygląda tu podobnie jak w Polsce. Tylko że ludzie myślą, że wyjeżdżając do Indonezji będzie mi jak w niebie, bo plaże i słońce, ale ja przecież muszę robić to samo: wstawać rano, wymyślić co zjeść na obiad, iść na zajęcia, kupić papier toaletowy i iść spać. Rzygam tęczą widząc postowane w internecie zdjęcia osób, które zachwycają się życiem w Indonezji. Wieczne wakacje? Wielka bzdura i hipokryzja. To jest ten sam świat. Życie w Polsce może być podobnie kolorowe.

Obalając mit skupiam się na szarościach:

Pierwszą rzeczą jaka cię dopada za granicą jest fakt, że jesteś samotny. Nie ma znaczenia ilu masz nowych przyjaciół, bliskich czy dalszych osób. Każdy powtarza...ooo jesteś tu sama. Bez rodziny. Biedactwo. I w końcu cię to dopada, że rzeczywiście jesteś sam. Że faktycznie nie możesz na weekend pojechać do mamy, że nie możesz namówić swoich znajomych sprzed kilku lat na kawę dla odkrycia przyjaźni na nowo i powspominać stare czasy, że wieloletni przyjaciele idą na imprezę bez ciebie i ty już nie jesteś częścią ich życia.  Że na nikogo nie możesz liczyć, bo ogrom Polaków za granicą nigdy nie zastąpi ci rodziny. Większość to sporzy nieudacznicy, egoiści, księżniczki i książęta, którzy za opinię ich znajomych w Polsce o tym jak to dobrze im się żyje w Indonezji oddadzą życie. I gdyby tak powiedzieć prawdę, to skorzy byliby cię za to "zabić". Nowe przyjaźnie i miłości są miłe i wiele cię uczą, to fakt, ale gdyby rzeczywiście wszystko przekalkulować, mam wrażenie, że więcej nowych osób poznaję codziennie w Polsce niż tutaj. Poza tym, jako biała dziewczyna, gdzieś zawsze w moim umyśle pojawia się pytanie czy Indonezyjczyk pragnie znajomości ze mną, bo jestem egzotyczna, czy też rzeczywiście jestem ciekawą dla niego osobą. To pytanie nie istnieje dla mnie w Polsce.

W Indonezji jako studenci nie możemy legalnie pracować, więc zwykle prosimy o pieniądze rodziców i to jest najsmutniejsze, że jako dorosłe osoby cały czas musimy ssać rodziców cycki. Upokarzająca sytuacja. W efekcie niesamowicie mocno się zadłużasz.

Budzisz się rano i zastanawiasz się co zjesz na śniadanie. Amerykańskiego pączka, tego z dziurką w środku i bez nadzienia, bardzo słodkiego no i słodką kawę w kartoniku. Ewentualnie bubur ayam, czyli papkę ryżową z odrobiną kurczaka. A co byś zjadł? Świeżą bułkę, może być nawet ta z poprzedniego dnia i do tego plasterek indyka i żółty serek, jakiś ogóreczek, może sałata. Jogurt! I myślisz o boże moje życie ssie. Tak zaczyna się z reguły dzień, jeśli pierwszą myślą o poranku jest jedzenie.
Potem myślisz co zjesz na obiad. Pierś z kurczaka małą na trzy kęsy owiniętą wokół kości, do tego ryż - może być z sieciówki HFC lub Olive Chicken, które doskonale imitują KFC, choć kurczak jest gorszej jakości. Może być warung*, ale kurczak, choć tańszy, jest jeszcze mniejszy niż w sieciówce. A co byś zjadł? Bigos albo pierogi, albo makaron z kurczakiem i parmezanem, albo rybkę w sosie słodko-kwaśnym, albo schabowego, albo placki ziemniaczane, albo po prostu ziemniaki z masłem i solą. Nagle myślisz jajć ile ja mam pomysłów na tani obiad w Polsce, a tu jesz zwykle cały czas to samo.
Potem nadchodzi czas kolacji. W Polsce pojawiłby się chlebek. Och chleb. Pasta rybna albo biały ser, ale bym się najadła. I sok pomarańczowy A tu? Gorengany, czyli smażone na głębokim oleju warzywa, banany lub tofu w cieście.
Przyjeżdżając na chwilę albo w opowieściach o Indonezji zachwycasz się, że możesz pić sok z mango albo awokado za grosze, że jesz smażony ryż z krewetkami, że za przekąskę masz czerwonego, słodkiego banana lub arbuza przez okrągły rok. To rzeczywiście na początku jest ekscytujące, ale z czasem już nie chce ci się chodzić na śmierdzący targ po banany albo po sok, gdzie naczynia tylko od czasu do czasu są przemywane lekko wodą, a owoce w ogóle nie myte, nie wspominając o rękach sprzedawcy. Jedzenie tu jest dobre, ale ty po prostu tęsknisz za tym w Polsce.

Różnice kulturowe pomiędzy Polską a Indonezją są gigantyczne. Na przykład: poznanie rodziców twojego chłopaka. Dwa razy większy stres niż w Polsce, bo musisz pamiętać o wszystkim czego się dotychczas nauczyłeś o indonezyjskiej kulturze, żeby nie popełnić gafy. Gesty, mimika, strój, zachowanie przy stole. Pomóc mamie chłopaka w kuchni, czy nie wypada? Zjeść wszystko z talerza, czy zostawić odrobinę? Zmyć się po obiedzie czy zostać dłużej? Zaskakujące jak ludzie potrafią być inni i ile rzeczy musisz wiedzieć, i o ile zapytać, żeby cię rozumiano i nie postrzegano jako dziwaka. I gadka "bądź sobą" absolutnie tu nie pasuje. Nie mogę podać talerza mamie Adiego lewą ręką! Nie wypada! To jest kulturowo niedopuszczalne. Ponadto, ogromna bariera językowa, nawet jeśli w indonezyjskim już czuję się swobodnie. Wiele osób boi się do mnie odezwać, bo są przekonani, że indonezyjskiego nie znam, a mówić po angielsku się wstydzą.

Nie chcę powiedzieć przez ten post, że życie w Indonezji jest okropne i już mi się nie podoba lub, że chcę wrócić do Polski. Chcę powiedzieć, że doceniam Polskę i że za nią tęsknię, i moi znajomi w Polsce zamiast mi "zazdrościć" powinni skupić się na tym, że ja również potrzebuję wsparcia tutaj, tak samo jak oni w kraju.

2/24/2015

No rusz dupę, a nie stoisz jak cielę!

"No właź wreszcie idiotko" albo "No co się gapisz, przesuń się" lub też "No rusz dupę, a nie stoisz jak cielę" - tak po polsku zdarza mi się krzyczeć na Indonezyjki. Sundajki doprowadzają mnie ostatnio do białej gorączki.

Nie tyle może krzyczę, o ile głośno komentuję ich zachowanie. Po polsku, bo mnie w ten sposób nie rozumieją, a ja mam przynajmniej satysfakcję, że skarciłam jedną i drugą. Po indonezyjsku bym się nie odważyła, jeszcze by mnie złapały w ciemnej uliczce i pobiły. 
Generalnie nie znam zbyt wielu Indonezyjek. Nie lubią mnie. Stereotyp białej dziewczyny, która podoba się ich chłopakom sprawia, że można nawet powiedzieć, iż mnie nienawidzą. Na początku było mi za to wstyd, teraz już nie pozostaję im dłużna. Dziś wystraszyłam jedną w toalecie. Przyłapałam ją jak myła naczynia i zrobiłam wielki hałas woooo....laska się za mną odwracała na korytarzu, przystawała i gapiła się swoim potępiającym wzrokiem. Dostała za swoje. 
Istnieje ogromna różnica pomiędzy Sundajkami, z którymi mam teraz do czynienia w Bandungu a Jawajkami z którymi miałam do czynienia w ubiegłym roku w Semarang. 

Jawajki są zabawne, wiecznie chichoczące pod nosem, ubierające batik i chustę by wyglądać
oficjalnie i dojrzale, ale mimo to sprawiają wrażenie młodych dziewczynek, które jak tylko wracają ze szkoły do domu, to wspinają się na drzewa i biją z chłopakami z podwórka. Niczego się nie boją. Zabiją karalucha czy pająka jednym ruchem. Wyglądają na bardzo pracowite i bardzo ambitne.  Tego typu kobiety, które swoje dzieci wychowywać będą twardą ręką. Jestem dla nich pełna podziwu, że potrafią ubrać jeansy, na to suknię, do tego bluzkę z pełnymi rękawami i chustę przy tej 40 stopniowej temperaturze w Semarang. Czasem ubierają rękawiczki z froty, bo nie chcą sobie opalić dłoni na motorze. Większość Jawajek nie jest niestety ładna. W Semarang ciężko znaleźć jakąś wartą uwagi buzię. Poza tym z Jawajkami ciężko jest się zaprzyjaźnić. Są zawsze miłe, ale nie zależy im nigdy na bliższym kontakcie. Przy pierwszym spotkaniu zadają mnóstwo pytań, są ciekawe, ale do drugiego spotkania już nie dochodzi. Pojawiają się sms-y. Dużo sms-ów. Co robisz? Gdzie jesteś? Miłego dnia. Dobranoc. Co męczy, bo z tego nic nie wynika oprócz jej dumy, że ma bule* za znajomą i może jej powiedzieć cześć na ulicy, a ty już nie pamiętasz co to za dziewczyna, bo zmieniła chustę i już jej nie rozpoznajesz. 

Sundajki za to, to panienki, princeski, takie dziewczyny ą, ę. Zdecydowanie rzadziej noszą chusty niż
Jawajki. Są bardzo głośne we własnym gronie, ale gdy pojawia się w zasięgu wzroku chłopak, wtedy milkną, przybierają wyprostowaną, sztywną pozę i poważnieją. Bardzo dobrze się ubierają. Mają chyba tonę ciuchów i butów. Są leniwe, wiecznie się je widzi siedzące wpatrzone w swoje telefony lub tablety. W gronie przyjaciół za dużo nie rozmawiają. Po prostu są. Już nie raz słyszałam, że ich jedynym zadaniem jest zdobyć bogatego męża. Trudno jest spełnić oczekiwania rozpuszczonej Sundajki, bo ona oczekuje, że płaci się za nią wszędzie i za wszystko. Dostaje co tylko chce i kiedy chce. Jej mąż musi mieć więc gruby portfel. Po ulicach lub po mallach Sundajki chodzą wolno, straszliwe wolno, przechadzając się niezależnie od obowiązków, zwykle z wysoko do góry podniesioną głową, ale uważając na każdy najmniejszy kamyczek pod stopami. Rozpuszczają przy tym bardzo często swoje kruczoczarne włosy i poprawiają je co 10 sekund. Przy sobie mają zazwyczaj mnóstwo rzeczy. Lustereczko, kremiki, sole otrzeźwiające, perfumy, płyn antybakteryjny, dwa telefony etc. Są gwiazdami, muszą świecić wszędzie, nawet w obskurnym warungu*.   Gdy zobaczą w tym warungu karalucha, to krzyczą jakby niebo się waliło. Stoją i krzyczą. Dają jedzenie kotom biegającym po okolicy, ale jednocześnie bardzo się ich boją i jak taki kot się do nich za bardzo zbliży to też...stoją i krzyczą. Sundajki są bardzo ładne, mówi się, że najładniejsze kobiety z całej Indonezji. Rzeczywiście niesamowita uroda. Prawie każda nadaje się na okładkę magazynu. Nie są niestety zbyt inteligentne. Nie mają wiele do powiedzenia, dlatego pewnie tak tylko milczą w grupie. Nie przyjaźnią się z dziewczynami bule. Jeśli jednak trafi się jakiś wyjątek, to są aż nadopiekuńcze. Chcą przyjaźni w stylu best friends forever. Codziennych spotkań, dzielenia się każdym szczegółem życia, częstego wychodzenia do malla, na kawę, na obiad, do kina. Ta przyjaźń z bule jednak ma jeden cel: wokół dziewczyny bule znajdą się faceci bule, więc może znajdzie się i bule mąż. 

Mam więcej znajomych Jawajek niż Sundajek. Obecnie na Sundajki zdarza mi się krzyczeć, robić im psikusy, mijać z wyżej podniesioną głową od nich. I muszę przyznać, że zaczyna mi to niebezpiecznie sprawiać przyjemność. 

Co do Indonezyjczyków płci męskiej, to zupełnie inna historia, więc innym razem. 

2/12/2015

Indonezyjski islam część II

Cała prawda o Nini. Historia 24-letniej Tajki, muzułmanki, jest tak ciekawa, że postanowiłam oprzeć o nią dzisiejszy wpis. Przykład Nini powiela się wśród indonezyjskich muzułmanek i doskonale opisuje ich naturę. 
Nini to dziewczyna po lewej patrząc na zdjęcie.
Nini była jedną z zagranicznych studentek, które znalazły się ze mną w Semarang. Pół roku zajęło mi rozgryzienie Nini. Z pozoru wygląda na typową, przykładną muzułmankę. Nini ubiera się tak, aby zakryć całe swoje ciało i nie pozostawić miejsca na widok krągłości. Długie suknie, spódnice, pod nimi spodnie, często jeansy, skarpety, pełne buty, długie koszule, bluzki do nadgarstków, chusta bez której nigdy nie można jej było publicznie zobaczyć. Dopiero gdy zaczyna mówić w języku indonezyjskim można poznać, że Nini jest Tajką, a nie Indonezyjką. Nini modli się 5 razy dziennie i nigdy nie dotyka mężczyzny. Nini ma chłopaka w Tajlandii studiującego Koran, ale może się z nim spotkać tylko w otoczeniu przynajmniej 16 znajomych. Wizerunek Nini jest poprawny i nie wzbudza żadnych zastrzeżeń. 
Po 6 miesiącach dowiedziałam się, że Nini jest lesbijką. Ma romans ze Szkotką, także jedną ze studentek UNNES-u. Wcześniej miała inne dziewczyny. Nini zakłada chustę, głównie dlatego, że jest leniwa aby dbać o swoje włosy. A włosy ma piękne, puszyste i gęste. Nini pali papierosy od czasu do czasu i pije piwo. Gdy robi to w otoczeniu mężczyzn, pije i pali nawet w chuście. Nini jest najbardziej seksowną dziewczyną jaką znam hahaha....To ona tańczyła na rurze za naszym żółtym domkiem w Semarang. To ona potrafiła godzinami chodzić w samym ręczniku po domu. To jej śmieszne, o totalnie seksualnym zabarwieniu gesty, moi znajomi najbardziej pamiętają z wizyt w żółtym domku. 
Nini wróciła do Tajlandii. Uczy tam angielskiego. Mówi, że jest nieszczęśliwa i tęskni za życiem z dala od rodziny. Musi bardziej się starać żeby ukrywać prawdziwą siebie. Zapewnia, że rodzice nigdy tego nie zaakceptują, że jest lesbijką. Niedługo Nini będzie wychodzić za mąż. Potajemnie studiuje magisterkę z filologii angielskiej, nie może być bardziej wyedukowana niż jej mąż, więc ukrywa studia przed wszystkimi. Nini chce do Europy. 

Prezentacja z komunikacji niewerbalnej

Polecam prezentację przygotowaną przeze mnie oraz Kasię Krajewską na zajęcia fakultatywne z komunikacji niewerbalnej w ramach studiów na UAM Poznań. Link załączony poniżej to link do dropbox.com. Aby zobaczyć pełną zawartość prezentacji należy ściągnąć plik i użyć funkcji slide show. Have fun! :)

https://www.dropbox.com/s/pu185kj7mup8up1/Presentation1.pptx?dl=0