3/30/2015

Indonezyjski islam część IV


Założyłam na uniwersytet czarne rajstopy, krótkie spodenki i bluzkę sięgającą ich brzegu. Zostałam przez nauczycielkę zbesztana i wyśmiana przed całą klasą, że nie wypada. Na indonezyjskich uniwersytetach istnieje kod dotyczący ubioru. Nie można przyjść w japonkach, bluzkach na ramiączkach i najwidoczniej w krótkich spodenkach. W Semarang moje rajstopy i shorty akceptowali, na Pasundan w Bandungu już nie. A wydawałoby się, że Bandung jest bardziej otwarty w takich aspektach. W końcu to indonezyjska stolica mody. Naskarżyłam na nauczycielkę za moje publiczne upokorzenie do mojego opiekuna w ramach studiów na uniwersytecie. Wydawało się, że zrozumiał błąd nauczycielki, ale czy zadzwoni i zwróci jej uwagę, tego nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem.

Popełniłam błąd w ubiorze, to fakt, ale jako obcokrajowiec wychowany w państwie katolickim, wydaje mi się (albo przynajmniej tak siebie usprawiedliwiam), że nie sposób jest uniknąć tego typu błędów w państwie muzułmańskim. Tym bardziej jeśli ma się do czynienia ze zgorzkniałą, wiekową muzułmanką w chuście. Wystarczyło zwrócić mi uwagę na korytarzu, a nie przedstawiać nowo poznanym znajomym z klasy jako dziewczynę, która nie szanuje indonezyjskiej kultury i nie zna kompletnie żadnych zasad panujących w tym państwie. Trudno jest w Indonezji określić jakie zachowania są tu społecznie dozwolone, a które wystawiają cię na pośmiewisko, pogardę i osąd. Na pewno nie należy używać lewej ręki w kontaktach międzyludzkich lub publicznie okazywać sobie uczuć w relacji damsko-męskiej jak na przykład całusy czy przytulanie, ale już wskazywanie na kogoś palcem przez niektórych jest uważane za obraźliwe, a innych w ogóle nie razi. Albo założenie przez kobietę nogi na nogę przez niektórych uważane jest za wyraz elegancji, a dla innych jest ewidentnym sygnałem arogancji. I co ma obcokrajowiec zrobić, żeby się z tym społeczeństwem zlepić w jedno i nie czuć się skrępowany w kontaktach międzyludzkich?

Z moich obserwacji wynika, że na indonezyjski uniwersytet należy się ubierać przede wszystkim skromnie. Jeansy lub suknia po kostki i koszulka poza łokcie. W przypadku muzułmanek chusta nie jest wymagana. Wybór, czy chustę założyć czy nie, należy do studentek i głównie zależy od względów rodzinnych czy pokoleniowych, w sensie jeśli matka chodzi w chuście, to córka pewnie też będzie ją ubierać. W oparciu o islam, być może tylko ten indonezyjski, noszenie chusty absolutnie nie jest nakazane. Istnieje jednak przekonanie, że jeśli chustę zakładasz to miej do niej szacunek i zakładaj ją w każdej sytuacji, a nie tylko tam gdzie wypada pokazać się w aspekcie religijnym od tej "dobrej strony". Palenie papierosów czy picie piwa mając ubraną na głowie chustę, jest postrzegane jako gorsze niż zupełne z niej zrezygnowanie. Co ciekawe jednak, te ubrane do południa w chusty Indonezyjki wieczorami można spotkać chodzące w piżamach z rozpuszczonymi, rozwianymi włosami, szukające jedzenia po ciemnych uliczkach. Piżamki we wzorki, często krótkie i z cienkiego, prawie prześwitującego materiału. Hipokryzja? Taki właśnie jest indonezyjski islam.

Jako że cały post był o zakrywaniu ciała, to w ramach kontrastu pokazuję moje gacie.
Zdjęcie z Bali, bo Bali jest hinduska i tam się nawet spotyka laski z w samych stringach. 





3/29/2015

Indonezyjski islam część III

Dlaczego nijaki Agus jest idolem Indonezyjek?
Agus ma 22 lata, najlepszy uczeń na UNNES, mister Semarang, wzorowy muzułmanin, uwielbiany przez rzesze Indonezyjek. Dla Europejek wcale nie wydaje się być przystojny. Raczej koślawy, nijaki, bez osobowości. Wybrano go jako jednego z opiekunów studentów Darmasiswy z UNNES. To było dla niego chyba najtrudniejsze zadanie w życiu. Nie tylko trudno mu było złapać kontakt z nami, czyli zagranicznymi studentami, ale i dzieliła nas również bariera językowa (słaba znajomość języka angielskiego połączona z silnym jawajskim akcentem) jak i psychiczna (ogromna nieśmiałość). 
Najgorszym dla Agusa momentem w poznawaniu studentów Darmasiswy był jednak chyba moment pożegnania najmilszej uczestniczki programu, Kate, pochodzącej z Wielkiej Brytanii. Wszyscy ją przytulali, całowali, płakali, nawet słynąca z powściągliwości Japonka.  A Agus stał w kącie. Kate w końcu do niego podeszła i z całej siły przygarnęła go do siebie ramionami w uścisku. Agus poczerwieniał. Speszony wyszedł z budynku i pojechał do domu. Potem opowiadał kolegom, że był to jeden z najważniejszych momentów w jego życiu. Agus po raz pierwszy został przytulony przez kobietę/dziewczynę/płeć żeńską. I nie dlatego, że nigdy wcześniej nie miał okazji, ale dlatego że wierzy, iż uścisk, buziak, dotyk w ogóle - pierwszy i każdy kolejny - jest zarezerwowany tylko dla jednej kobiety, dla jego przyszłej żony. I to go pewnie czyni takim popularnym wśród płci pięknej w 2 milionowym indonezyjskim mieście Semarang. Bo jego chłopięcość, niewinność, skromność, inteligencja i głęboka wiara w Allaha po prostu kładzie Indonezyjki na kolana. A Europejki mówią: o przestań, on jeszcze nawet nie jest mężczyzną. 

3/14/2015

Polowanie na szczura

Od kilku nocy próbuję przyłapać szczurka w łazience w akademiku. Widziałam go już kilkanaście razy, jednak moim celem było nagrać jak przed nim w tej łazience uciekam. Więc wstaję z łóżka o niebanalnych porach nocnych, włączam kamerę w telefonie i maszeruję do toalety. Ostrożnie. Zawsze. Jednak jak już kamerę mam włączoną i jestem psychicznie przygotowana na widok szczura w każdej sytuacji, to jednak ten postanawia wybrać się na nocne poszukiwania jedzenia. Sprytnie unika występu przed kamerą mojego telefonu. Dla dobra mojego snu poddaję się. Umieszczam poniżej video jednej z moich wypraw ukazując dom szczura za drzwiami toalety, blisko kosza na śmieci. Z góry przepraszam za jakość filmiku, ale mam nadzieję, że będzie można zobaczyć kostki kurczaka w których to szczurek żyje. Nie odważyłam się odsunąć drzwi. Ostatnio widziałam przy nich karalucha, a karaluchów boję się bardziej niż szczurów. Jest 2 w nocy. Przy okazji można również zobaczyć jak w indonezyjskim akademiku wygląda toaleta. Have fun!


3/03/2015

Masuk angin jednak istnieje

Miesiącami zarzekałam się, że choroba zwana przez Indonezyjczyków masuk angin, co można przetłumaczyć chyba tylko jako "wejście wiatru" nie istnieje. Po pierwsze dlatego, że sama nazwa śmieszy, po drugie dlatego, że Indonezyjczycy bardzo często o niej mówią i to w różnych kontekstach: <jechałem motorem i padało, będzie masuk angin>, <ale mi słabo, to masuk angin>, <nie chcę iść do kina, czuję, że masuk angin>, <nie pij herbaty z lodem, bo będzie masuk angin>.... , po trzecie dlatego, że te konteksty w 90% przypominały nic innego jak tylko objawy grypy. Zawsze więc twierdziłam, że to jakiś tajemniczy wymysł biorąc pod uwagę zamiłowanie Indonezyjczyków do przesady, jak na przykład ubierania kurtek w 40 stopniowej temperaturze. Nie wierzyłam, wyśmiewałam, kłóciłam się, że to wymysł i bujda.

Aż mnie dopadło.

Zaczęło się od wymiotów i przejmującego uczucia zimna. Co zaskakujące dopiero wieczorem, a przecież przez cały dzień udało mi się normalnie funkcjonować. Myślałam wobec tego, że to pewnie jakieś zatrucie pokarmowe. Wymiotowałam raz i ubrałam się w dwa swetry i kurtkę, podciągnęłam pod brodę dwa koce i próbowałam się rozgrzać. Nie ma szans. Ociekałam potem, ale mi nadal było zimno i z tego zimna się trzęsłam. Nie czułam koców czy swetrów. Miałam wrażenie, że za długo byłam na zimnym powietrzu i nie mogę wyrównać temperatury, że nawet kości mam zimne. Wymiotowałam po raz kolejny, potem jeszcze raz i jeszcze raz. Zaczęło mi być gorąco. Czułam, że spalam się od środka. Zgubiłam koce i swetry i zasnęłam. Ulga z reguły powinna przyjść rano, a ja rano czułam się jeszcze gorzej niż wieczorem. Znów mi było zimno i do tego doszedł ból mięśni i gorączka. Z samego rana ból czułam tylko na wysokości kości ogonowej i nerek, tak jakbym się za dużo nachodziła dzień wcześniej. Około południa ból objął całe ciało, szczególnie w okolicach węzłów chłonnych. Południe, a ja nadal w łóżku. W ogóle nie miałam ochoty na jedzenie, nie mogłam też na pusty żołądek przyjąć żadnych tabletek, bo i tak bym je zwymiotowała kilka minut później. Masuję swoje nogi i ramiona, ale żaden dotyk nie przynosi ulgi. Jakby ból był zbyt głęboko. Przespałam większość dnia. W nocy obudziłam się z pulsującymi na czole żyłkami. Od gorączki. Zrobiłam kompres na czoło z koszulki. Jak przez mgłę pamiętam chodzenie do toalety, siadanie na łóżku, dziwne i przerywane sny. Trzeciego dnia ulga nadal nie przychodziła. Postanowiłam reagować, a nie tylko liczyć, że mi przejdzie. Do tego momentu nie zdawałam sobie sprawy co mi jest. Nie jestem typem osoby, która biegnie do lekarza z raną na palcu, dlatego, tym bardziej w Indonezji, nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby się do takiego wybrać. I tak pewnie dostałabym od niego antybiotyki "na wszystko" i została z bólem sama. Więc pomocy szukałam u wujka google, jednocześnie kontaktując się z Adim, że ze mną kiepsko. Denga? Malaria?

- Kamila, masz masuk angin! - śmieje się ze mnie Adi.

Adi wziął mnie do domu swojej mamy, która się mną zajęła zmuszając do picia ogromnych ilości ciepłej wody, potem herbaty, potem zjedzenia odrobiny ryżu i zażycia paracetamolu. Masuk angin łapie się głównie przez to, że się pocisz, a potem cię przewieje, więc najlepszą kuracją wg Indonezyjczyków jest spocenie się po raz kolejny, ale tym razem pozostanie w łóżku.  Nie jadłam od trzech dni, więc czułam się wyczerpana i słaba. Na moich policzkach pojawiły się ogromne rumieńce, których do dziś nie mogę się pozbyć. Od pierwszych wymiotów minęło 6 dni, a ja nadal czuję się słabo. Ale chociaż mięśnie nie bolą i nie jest mi zimno. Mama Adiego namawiała mnie na leczenie monetą. Czyli pocieranie pleców monetą i smarowanie olejkiem. Nie zdecydowałam się, bo podobno boli, a potem mój opiekun na uczelni mówił, że nie powinnam, bo to w efekcie źle wpływa na krążenie krwi.

Czerwone paski to efekt potarć monety. Im bardziej zaawansowany masuk angin tym paski bardziej wyraziste.
(zdjęcie: Internet).

Masuk angin to nie grypa. Nie miałam kataru, kaszlu, nie bolało mnie gardło. Uczucie gorączki i bólu mięśni jest zupełnie inne niż przy przeziębieniu. Nikomu nie życzę, żeby złapał go indonezyjski wiatr. Swoje przeżyłam i oby nigdy więcej. Z masuk angin przestaję się śmiać.