4/11/2015

Parkingowy milionerem - z cyklu pracownik w Indonezji

Stoi taki biedny i przemoczony całymi dniami na parkingu, w swojej odblaskowej kamizelce nigdy nie zaznającej dotyku proszku do prania i gwiżdże.

Spotkanie z samą ideą parkingowego w Indonezji było dla mnie nadzwyczaj ciekawe. Bo w Polsce mamy parkingowych, ale tylko na tych strzeżonych placach osiedlowych lub w centrum miasta pod korporacjami, ale na pewno nie pod każdym sklepem. A w Indonezji on się pojawia wszędzie. Pod osiedlowym sklepem, pod restauracją, pod większym warungiem*, pod bankomatem, pod KFC czy McDonald, pod hotelem jak i pod apteką. Czasem jest ich nawet dwóch. Atrybutem jest oczywiście gwizdek. Użyty przy każdym wyjeździe pojazdu z parkingu, nawet wtedy gdy ulica jest pusta. Najważniejsze w pracy parkingowego jest jednak to ile zarabia. Z reguły taki osobnik wygląda na biednego ze względu na ciemną skórę pełną zmarszczek od słońca, starte klapki, ubłocone spodnie i niepraną od wieków odblaskową kamizelkę. Ale okienka samochodów i rączka z pieniążkami otwiera się dla parkingowego przy każdym wyjeździe, a wizyt motorów przy nawet najmniejszym warungu jest od groma.

Parkingowy w Bandungu z reguły dostaje 2.000 od motoru i 5.000 od samochodu.

Uderzając nisko, czyli 80 motorów i 20 samochodów daje 260.000 dziennie. To 7,8 mln indonezyjskich rupii miesięcznie, czyli ok. 2.300 zł.

Uderzając wyżej, niewielkie KFC. 160 motorów i 60 samochodów dziennie. To daje 620.000 tys. dziennie. Czyli miesięcznie? 18,6 mln, a to 5.580 zł.

Uderzając wysoko, czyli znany z dobrego jedzenia Warung Setiabudhi, blisko mojego kampusu. Miejsce dwupoziomowe, gdzie sprzedaje się głównie surabi. Ciągły ruch! 400 motorów i 100 samochodów dziennie. Jeśli średnia nie zostanie wyrobiona w ciągu tygodnia, z pewnością nadrobi się w weekend. Dziennie daje to 1,3 mln rupii, miesięcznie 39 mln rupii, czyli 11.700 zł.

W głowie się przewraca, że ten człowiek biegający z parasolem i odprowadzający pojazdy do wyjazdu może zarabiać takie pieniądze. Parkingowy pracujący na ulicy zatrzymuje wszystko dla siebie, jednak jeśli dane miejsce zaadaptowało na swoje potrzeby plac parkingowy, wtedy oddaje część właścicielowi, ale nie wiem jaki procent.

Zaznaczam, że z liczbami nie przesadzam, bo Indonezja to 240 mln kraj. W samym Bandungu żyje ponad 2,5 mln osób, a Indonezyjczycy zwykle często jedzą poza domem, bo jedzenie na ulicy jest tanie i dostępne na każdym zakręcie, co w Indonezji oznacza co 2 metry. Co więcej nikt również nie chodzi, każdy klient do każdego miejsca dojeżdża czy to motorem, czy też samochodem.



Zdjęcia: Google, dong! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz