5/31/2015

Pomoc domowa - z cyklu pracownik w Indonezji

Na zdjęcie dziewczynki w mundurku pomocy domowej czekałam już od dawna. Aż tu pewnego dnia wybrałam się z Adim popływać - przez kilka dni w Bandungu nie padało, święto, trzeba było wykorzystać. Akurat trafiliśmy na chińskie urodziny na terenie hotelu z "naszym" basenem. Idealna okazja, bo to oznacza, że rodzice dziecka są bogaci, skoro stać ich na wystawną imprezę urodzinową dla dziecka, a tym samym stać ich na pomoc domową! Przyczajona na leżaczku pod parasolką, z iPhonem Adiego w ręku, czekam aż panienka zechce zbliżyć się do basenu. Znalazło się kilka. Zadowolona z basenu czym prędzej znikam, bo zaczęło kropić - welcome to Bandung. Proszę Adiego o przesłanie zdjęć. Dostaję dwa.

- Ale ja chcę też panienki w mundurkach!
- Po co? Usunąłem. Myślałem, że się tylko bawiłaś aparatem.
- Jak to usunąłeś? Przecież to strasznie ciekawe zdjęcia! Specjalnie iPhonem robiłam, żeby ładne były.

Odgrzebał kolejne dwa, więc postanowiłam z postem nie czekać i czym prędzej opisać fenomen pomocy domowej w Indonezji, który najwyraźniej Adiemu wydawał się tak błahy, że lepsze zdjęcia bezpowrotnie skasował.

Dziewczyny w mundurkach spotyka się nie tylko na większych eventach, ale często w najzwyczajniejszym centrum handlowym czy w restauracji. Mundurki są najczęściej koloru niebieskiego lub białego, zdarzają się również różowe. Do tego niezawodne podróbki crocsów. Na ramieniu często wisi torba z butelkami, chusteczkami, pudrem dla dzieci i drobnymi przekąskami. Wiem, bo zamek tej torby rzadko jest zamknięty i wszystko z niej wyziera. Pewnie dlatego, by pomoc mogła mieć wszystko w sekundę pod ręką. Często do niej sięga, najczęściej po chusteczki nawilżające przecierając dziecku rączki. Mundurek ma przede wszystkim odróżniać pomoc od reszty rodziny. Podejrzewam jednak, że chodzi również o to, by zaznaczyć, że nie jest ona nastoletnią córką, czyli matka nie jest jeszcze na tyle stara. Zdarzają się również pomoce domowe bez mundurków, ale i tak widać różnicę. Matka w pełnym makijażu i idealnie skrojonych ciuchach, a pomoc w koszulce z napisem "Beauty", wytartych jeansach i potarganych włosach.

Pomoc domowa w restauracji siedzi albo przy osobnym stoliku, albo na osobnym krześle gdzieś blisko. Gdy przychodzi menu, nie wybiera, rodzice dziecka wybierają dla niej danie. Z tego co zaobserwowałam, a obserwuję te dziewczynki już prawie dwa lata, to z reguły dostają smażony ryż. Gdy przychodzi jedzenie, pomoc najpierw karmi dziecko. To całkiem długi proces, bo dziecko raczej szybko z talerza nie wcina, do tego ma przy sobie jakąś zabawkę (najczęściej tablet), z którą chodzi wokół stolika. Gdy rodzice uznają, że dziecko się najadło, pomoc może przystąpić do zjedzenia swojej porcji, którą kończy w kilka minut.
Na basenie pomoce domowe biegały do kosza z pieluchami, uważały by dziecko nie wpadło do wody, oprowadzały je po kompleksie, bawiły się w różnego rodzaju gry urodzinowe. Rodzice stali obok, bacznie obserwując, czasem się przyłączając, ale najczęściej jednak siedzieli pod parasolkami i rozmawiali sącząc soczki.
Zdarzało mi się widzieć i poznać pomoc, która głowie rodziny zakładała nawet skarpetki. Mieszkała w garderobie z materacem i biurkiem bez krzesła. Co więcej nie wiedziała przy jakiej ulicy mieszka. Mówiła, że wie tylko do którego sklepu ma chodzić na zakupy. Ale to chyba było wyłącznie ekstremum i na co dzień niekoniecznie się tak zdarza.

Czy żal mi tych dziewczynek? Trochę. Dla większości z nich to jednak praca u bogatszych członków rodziny, którzy całkiem znośnie ją traktują, a ona wysyła zarobione pieniądze wielodzietnej rodzinie w mniejszym mieście. Może to być również przerwa w studiach lub zebranie na nich pieniędzy. Dla innych to po prostu sposób na życie. Na basenie spotkałam Chińczyków, ale tylko z rysów twarzy, bo mówią po indonezyjsku, czy sundajsku, co oznacza, że to pewnie któreś pokolenie z kolei chińskich imigrantów, które urodziło się już tutaj, w Indonezji. Częściej też pomoc w mundurku spotyka się właśnie z nimi niż z Indonezyjczykami. Ale w bogatszych domach, właśnie typowo indonezyjskich, pomoc jest na porządku dziennym. Nie sądzę, aby była to wobec tego chińska tradycja. Nie jestem przeciwna pomocy domowej, ale mundurki spotykane na ulicy rażą w oczy. Sposób traktowania też niekoniecznie się podoba. Nie mnie jednak oceniać, same o siebie muszą zawalczyć.

Niebieski mundurek, podróbki crocsów i dziecko za rączkę, to obraz pomocy domowej w Indonezji.
Najczęściej pomoc domowa to młode dziewczyny.
Niestety przez to, że Adi usunął inne zdjęcia wstawiam tą trochę starszą.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz